Jak sygnalizowałem Państwu w poprzedniej wiadomości pragnę przedstawić treść bardzo ciekawego wystąpienia kolegi historyka Mikołaja Witaszyka z ostatniej Uroczystej Sesji, który bardzo rzeczowo przedstawia naszą 1050-letnią podróż w czasie…
„Zostałem poproszony o zabranie głosu z okazji Jubileuszu 1050. Rocznicy Chrztu Polski i jest to dla mnie ogromny zaszczyt, móc Państwu przybliżyć okoliczności tego wspaniałego wydarzenia. Na wstępie zastrzegam, że nie jest to proste zadanie, ponieważ chrzest księcia Mieszka I rodzi więcej pytań, niż znamy odpowiedzi.
Jakie znaczenie miał chrzest Polski? Był bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem w dziejach naszego narodu, wyznaczającym nową epokę – początek polskiej państwowości. Jak każdy doniosły fakt historyczny, także i ten miał swoje określone przyczyny, przebieg i konsekwencje.
Jeżeli chodzi o przebieg uroczystości chrztu księcia Polan, to wiemy tyle, że tak naprawdę wiemy niewiele. Pytanie – jak to wszystko przebiegało, owiane jest gęstą mgłą wielu tajemnic, z uwagi na niezwykle skromną bazę źródłową, skąd historycy mogliby czerpać cenne informacje, wyjaśniające te skomplikowane zagadki przeszłości. Posiadamy niezwykle mało wiarygodnych źródeł. Interpretując je dodatkowo na sto różnych sposobów, trudno nam zrekonstruować oraz ustalić gdzie, kiedy i jak to się odbyło…
Za najbardziej prawdopodobne miejsca chrztu uznajemy:
- Gniezno – gród wspomniany przez Jana Długosza, wskazany również przez dokument ,,Dagome iudex” za pierwsze centrum, pierwszą stolicę Polski;
- Poznań – jako siedziba pierwszego polskiego biskupstwa i księżniczki Dobrawy;
- Ostrów Lednicki – gdzie w wyniku zaawansowanych badań archeologicznych odkryto relikty palatium, kościoła grodowego i baptysterium;
- a może działo się to w Pradze albo w Ratyzbonie, jako diecezjalnej stolicy Czechów, z których to rąk Mieszko I przyjął chrzest? Nie wiemy.
Nie mamy również stuprocentowej pewności co do dnia, a nawet roku w którym miał mieć miejsce chrzest. Zgodnie z tradycją kościelną za datę symboliczną tego zdarzenia wskazujemy na Wielką Sobotę 14 IV 966 roku, co potwierdzają pewne źródła, są jednak takie, które temu przeczą.
O wiele łatwiej jest nam opisać motywacje, którymi kierował się książę Mieszko I, zanim podjął tę jak się okazało życiową dla niego i jego poddanych decyzję.
Kraj nad którym panował Mieszko I był zlepkiem kilku różnych plemion, z których najsilniejsi byli Polanie. Był to kraj liczący zaledwie około 1 miliona mieszkańców. Kraj pełen lasów, pól, jezior, dzikiej zwierzyny. Kraj otoczony głównie przez państwa pogańskie, z jednym jedynym wyjątkiem z chrześcijańskimi Czechami, skąd wywodziła się małżonka Mieszka I Dobrawa – swoją drogą, gdy przybyła do swego przyszłego męża, była ona już w podeszłym jak na tamte czasy wieku, mogła mieć według badań maksymalnie do 25 lat. Tymczasem, w kraju Mieszka kwitł kult pogańskich bożków, przeróżnych sił przyrody. Plemiona miały własne święte miejsca kultu, brak było jednoczącej religii, brak było jedności, wspólnoty. Nie było to w pełni zunifikowane państwo.
I w tym miejscu pojawia się pytanie – czy łatwo było zerwać z wiarą własnych przodków, zaprzeczyć tradycji swoich ojców oraz dziadów przekazywanej z pokolenia na pokolenie? Oczywiście, że nie. Była to szalenie odważna, dalekowzroczna, dramatyczna w pełni tego słowa znaczeniu decyzja Mieszka I. Zwolennicy starych wierzeń, mogli w każdej chwili chwycić za broń i spróbować wywołać reakcje pogańską. Co więcej, byli do tego zdolni i uczynili to w momencie osłabienia, kryzysu monarchii wczesnopiastowskiej w 1038 r. Dopiero powrót do ojczyzny założyciela Pobiedzisk Kazimierza Odnowiciela, oznaczał stłumienie buntu poddanych i ostateczną klęskę pogan. Być może tego zwycięstwa dokonał właśnie tu, w bitwie pod Pobiedziskami, jak podaje jedna z kronik śląskich?